Dzisiaj po raz kolejny zastanawiasz się nad tym tematem? Z jednej strony wracają powoli ligi piłkarskie – i to w rozmaitych krajach. Masz jednak pewne wątpliwości, czy warto grać coś za pieniądze w zakładach bukmacherskich? Jak tak, to przeczytaj nasz krótki poradnik dotyczący obecnej sytuacji w jakiej znaleźli się gracze bukmacherscy.

Pierwsze spotkania to zawsze wielka niewiadoma!
Jakie ligi wróciły? Z perspektywy polskiego kibica liczą się w tym momencie – w głównej mierze – dwie opcje. To niemiecka Bundesliga, która wystartowała najwcześniej i przetarła szlak innym. Za tą ligą poszła m.in. rodzima PKO BP Ekstraklasa. Kilka dni temu mogliśmy bowiem znowu emocjonować się (chociaż w przypadku najwyższego poziomu rozgrywkowego w naszym kraju to pewne nadużycie) spotkaniami. Czy warto już teraz wchodzić do gry za prawdziwą mamonę? Nie da się ukryć, że mimo wszystko lepiej trochę poczekać. Pierwsze wyniki mogą być dość zdumiewające. Choćby w przypadku Korony Kielce. Do tej pory gracze z województwa świętokrzyskiego mieli kolosalne kłopoty z grą na wyjazdach. Rzadko kiedy zdobywali gole, a ostatnio – w delegacji, na stadionie w Płocku – ograli tamtejszą Wisłę 4:1.
Inny przykład? Nie ma problemu! Wisła Kraków, przed pandemią i wstrzymaniem rozgrywek, nie zaznała ani jednej porażki (w tym roku kalendarzowym). W stolicy Małopolski sporo mówiło się o tym, że Biała Gwiazda może powalczyć nawet o górną ósemkę. W minioną sobotę podopieczni Artura Skowronka gładko przegrali zaś na wyjeździe z Piastem Gliwice 0:4. To pokazuje, że prawie trzymiesięczna przerwa może sporo zmienić. Osoby, które chcą grać i opierać się na wynikach z marca lub lutego mogą być zatem mocno rozczarowane finalnymi wynikami.
100 PLN bez ryzyka w STS
Kod promocyjny: BETONLINE
Generalnie PKO BP Ekstraklasa jest nieprzewidywalna. Teraz natomiast to prawdziwa loteria. Jeśli chcesz w coś zainwestować, to bardziej rekomendujemy skupić się na Bundeslidze. Tam drużyny rozegrały już po 4 kolejki – po wznowieniu rozgrywek. Łatwo zaobserwować, komu przerwa posłużyła, a komu wręcz przeciwnie…
Gospodarze mają mniejszy handicap niż wcześniej
Obecnie spotkania – nawet te o punkty – wyglądają niczym letnie albo zimowe sparingi. Oglądając te potyczki próżno nasłuchiwać dopingu kibiców. Łatwiej, niestety, usłyszeć przekleństwa piłkarzy niezadowolonych z obecnej sytuacji panującej na murawie. Są już co prawda pewne pomysły dotyczące powrotu kibiców. Mówi się o tym, że jeszcze w tym miesiącu (od rundy finałowej w PKO BP Ekstraklasie) kluby będą mogły „zapełniać” kibicami 25% całego stadionu. Czy to finalnie wejdzie w życie? Dużo zależy od rozwoju koronawirusa, który cały czas nie odpuszcza. Na ten moment mecze odbywają się jednak bez udziału fanów. Z tego względu gospodarze mogą liczyć na nieco mniej przywilejów, niż miało to miejsce wcześniej.

Dlaczego? Warto wspomnieć o tym, że doping fanów potrafi naprawdę zmotywować do walki. Teraz niestety nie można na to liczyć. Z drugiej strony fani, chodzi nam o ultrasów, byli w stanie swoim dopingiem (nierzadko też wulgarnym zachowaniem, wyzwiskami) w pewnym stopniu wpłynąć na decyzje sędziego. Nie tylko chodzi nam o kluczowe momenty. Tak naprawdę wystarczy, żeby stykowe sytuacje w środku pola były w większości gwizdane na konto gospodarzy (pod presją tłumu). Dzięki temu dana ekipa będzie miała więcej szans w ofensywie i mniej będzie musiała się martwić defensywą. Teraz tego czynnika nie ma. Gospodarze dalej mają atut własnego stadionu, aczkolwiek korzystają z niego w nieco mniejszym stopniu niż wcześniej.
Większa intensywność spotkań – na co wpływa?
Ligi, który zdecydowały się wrócić do gry, chcą w miarę szybko zakończyć ten sezon, aby przygotować się do kolejnego. W normalnych warunkach ligi byłyby już dawno zakończone! Z racji tego mecze odbywają się z dużą częstotliwością. Ekipy muszą liczyć się z graniem co kilka dni. Oczywiście, to promuje tych największych. Chyba każdy zgodzi się, że np. dla Bayernu Monachium mecze co kilka dni to żadna nowość. Zupełnie inaczej ma się sprawa z FC Koeln, Fortuną Duesseldorf itp. Słabsze ekipy nie tylko nie są do tego przyzwyczajone. Poza tym mają węższe kadry, co w przypadku kartek, absencji itp. będzie miało spore znaczenie.